Bunkroza 2019

2019.02.03
Rower: Bianchi Adventure LX
Czas: 1 dzień


BUNKROZA ...


... czyli wycieczka na Główną Pozycje Obronną Armii Łódź, na odcinek umocniony Magdalenów oraz Lubiec. W planach był też odcinek Faustynów, ale jak to mówią... chcesz ubawić swojego Boga, zrób sobie plany.

Weekend zapowiadał się pięknie, jak na początek lutego. Ciepło, +10C, bezwietrznie, rozpogodzenia słońca i brak deszczu. I tak było w sobotę. My jednak mieliśmy jechać w niedzielę. Z sobotniego optimum pogodowego pozostały nam zatem rozmarznięte, błotniste drogi a niedziela zafundowała nam +2C i narastającą intensywność deszczu poczynając od godziny 13. Jednak "twardym trza być, nie miętkim" zatem spotykamy się z Wojtkiem na rynku w Zelowie. Miejsce wybrane demokratycznie bo i z Pabianic i ze Zduńskiej Woli akurat dystans ten sam. 

Krótka analiza mapy i układamy trasę. Najpierw miejsce potencjalnego noclegu na potencjalnej, forumowej wyprawce militarnej. Dalej zagubione w lasach umocnienia odcinka Magdalenów. Następnie fortyfikacje pozycji Lubiec. Przeskakujemy do odcinka Faustynów. A może jeszcze pozycja Widawa się załapie i sama Widawa. Na mapie świat jest nasz a dystans zjada się sam.

Wojtek zajechał gustowną poziomką własnej konstrukcji. Ja natomiast wygrzebałem moje poczciwe Bianchi przeczuwając trudną przeprawę w trudnym terenie. Jedziemy na Kluki. Docieramy do Grobli. Tutaj ewentualnie zrobimy noclegi.

Tutaj będziemy konsumować rybkę i miód popijać

Brama wjazdowa na teren potencjalnego noclegu na potencjalnej wyprawce

 Ośrodek w Grobli to fajne domki, które biorą od 6 (luz) do 9 (porażka) osób. Do tego rybki ze stawów hodowlanych nieopodal i ciekawie urządzony teren. Zacne miejsce. 
Pomykamy, pomykamy. Mijamy Kluki i zjeżdżamy w lasy. Linia obronna prowadziła generalnie wzdłuż wału wydmowego na zapleczu licznych rozlewisk i podmokłości.  Szukamy pierwszego z bunkrów. Trochę nam schodzi bo przerzucamy się z lokalizacją tak o około 300m, ale korzystając wciąż widocznych linii transzei (3 rzędy) w końcu odnajdujemy nasz cel. 
 
Pierwszy bunkier na naszej trasie
 Jest to oczywiście klasyczny tradytor jednostronny. Teraz porośnięty gustownym mchem, który dodaje mu kolorytu. Próbujemy znaleźć rowery. Wojtek jest w lepszej sytuacj, bo na jego i tak nikt nie ujedzie. Korzystając jednak z linii transzei w drugą stronę udaje nam się odnaleźć nasze rumaki w lesie.
Jedziemy umownie dalej leśną drogą. Umownie, bo niestety droga mocno piaszczysta i poziomka się kopie. Zatem pchamy dziarsko gawędząc sobie na luzie.Tak odnajdujemy kolejne fortyfikacje z pozycji Magdalenów

Bunkier nr 2 na naszej trasie. Pozycja Magdalenów

Bunkier nr 3. Pozycja Magdalenów

Bunkier nr 4. pozycja Magdalenów


 Wszystkie one są łątwo osiągalne. Stoją tuż przy leśnych dróżkach. Co warte podkreślenia są "czyste". Ktoś posprzątał w środku zatem przyjemnie można je również zwiedzać wewnątrz. Zgodnie jednak stwierdzamy, że ten odcinek na wyprawkę odpada. Droga jest zbyt piaszczysta. Moje Bianchi na 26"x2.1 jakoś daje sobie radę, ale wszystko bardziej "fit" nie ma szans. 

Za fortyfikacją nr 4 według mapy była rzeczka, a właściwie dwie, rozlewiska i piaszczysta górka. Niestety mapa nie kłamała i wszystko było. Umordowaliśmy się tak, ze jak złapaliśmy kawałek lokalnego asfaltu to stwierdziliśmy, że objeżdżamy nim ten cholerny las i atakujemy kolejny schron od drogi krajowej nr 74. 

Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy i bunkier nr 6 był nasz małym nakładem sił.
Bunkier nr 6. Zdobyty od strony DK 74
  No właśnie 6. A gdzie 5?. Piątka, najciekawsza na tej linii, bo jedyny tradytor dwustronny, była zaraz za dwoma rzeczkami, bagienkiem i piaszczystą górką. Asfalt nas tak urzekł urodą swą, że przypomnieliśmy sobie o nim jak dojechaliśmy do 6. Cóż. Jak to na wojnie, jakieś straty muszą być. Nie wracamy. Zostanie na "kiedyś" (jeden już taki mam koło Widawy, będą dwa do których nie dojechałem).

Wracamy do DK 74, kilkaset metrów i zjeżdżamy w kierunku na pozycję Lubiec. Zaskakuje nas tablica, która obwieszcza, ze jest to szlak polskich umocnień polowych z września `39 r. 
 
Atakuje nas tablica informacyjna oznajmiająca, ze jest to szlak turystyczny

Jak szlak to i znaki powinny być. Ponieważ jesteśmy bystrzaki to orientujemy się, ze te czerwono białe paski na drzewach, które czasami widywaliśmy to jest właśnie oznaczenie tego szlaku.

Oznaczenie szlaku

 Fajnie, ze jest. Szkoda, ze wiemy o tym  w połowie jego długości. Zależy jak na to spojrzeć. Albo szklanka jest w połowie pełna albo w połowie pusta. My wybieramy pierwszy wariant i dziarsko pedałujemy w kierunku Lubca. Po kilkuset metrach napotykamy ostatni już z schron bojowy na tej pozycji.

Bunkier nr 7. Pozycja Magdalenów
 Wjeżdżamy w kolejny odcinek leśny. Ten jest już znacznie lepszy (twardszy) i więcej jedziemy niż pchamy. Podziwiamy też siły przyrody, które nie znają litości dla wszelkich słabości.
 
Memento mori
Dalszy przebieg szlaku budzi jednak nasze obawy. Pojawiły się one po analizie treści mapy ukazującej powierzchniowe stosunki wodne na tym obszarze rozpatrywane w kontekście trwających właśnie roztopów przy ograniczonej zdolność do infiltracji tychże wód roztopowych w wyniku utrzymywania się w gruncie poziomu zmarzlinowego, skutkującego nadmierną saturacją warstwy przypowierzchniowej gruntu. Knujemy zatem kolejny chytry plan skoku w bok do asfaltu w Magdalenowie i forsowania dzieł obronnych w okolicy Lubca po pańsku z drogi utwardzonej. 

To był dobry plan i bez przeszkód docieramy do wysuniętej pozycji obronnej na W skraju Magdalenowa. Tutaj perełka naszego przejazdu. Schron bierny - obserwacyjny.
Schron obserwacyjny k/Magdalenów




Jak sama nazwa wskazuje służył on nie do prowadzenia ognia ale do obserwacji przedpola i kierowania ogniem. Sam schron jest doskonale dostępny zatem przez jego wizjery, przedpole poobserwowaliśmy sobie i my.
Widok na przedpole na stronę S
Wrażenie robią też grubości ścian tego dzieła. Są zdecydowanie potężniejsze niż w tradytorach bojowych. To co odróżnia go również od wcześniejszych obiektów to liczne ślady walk. Ściany schronu noszą wyraźne ślady ostrzału. Nic dziwnego. Na tej pozycji broniący się 83pp 30 "Poleskiej" DP toczył ciężkie walki z oddziałami niemieckimi, które próbowały się przebić wzdłuż szosy od Szczercowa.
Okolice tego schronu to też lokalny fenomen. Są tam odtworzone okopy, wraz z faszynowym wykończeniem. Stan nie jest najlepszy, ale daje pogląd jak to wyglądało w `39 roku.
Transzeje z faszynowym umocnieniem (resztki, całość widzę "oczyma duszy swojej", tak miał też jeden Anglik)
Oczywiście trzeba do tego dodać wiele dobrej woli i wyobraźni. Ale to już coś. I nawet jest zapora przeciw piechotna tzw. kozioł.
Czego się nie robi dla piechoty
To jednak co nas najbardziej zafascynowało to oryginalny bardzo pomnik poświęcony pododdziałom kolarzy w wojsku II RP. Przypomnę, że szwadrony kolarzy były w tworzone w pułkach kawalerii oraz każdy pułk piechoty miał również kompanię cyklistów. 
 
Ku chwale kompanii cyklistów

 
I kolejny rowerowy akcent września `39r
Obwiązującym wzorem roweru wojskowego był wzór 35, chociaż w praktyce pochodziły one jednak z różnych fabryk i nigdy ich w pełni nie zunifikowano. Ten udział cyklistów w zmaganiach września`39 roku to temat bardzo mało znany. Nic zatem dziwnego, ze ten ołtarzyk im poświęconych poruszył mnie dogłębnie.

Miejsce zresztą zawierało też inne elementy. Wszelkich krzyży było tam dużo.
Krzyże rzymskie z jednym prawosławnym.
Czy upamiętniają ofiary załogi schronu obserwacyjnego? W terenie informacji nie było. Na krzyżach też nie. Trzeba poszperać. Może coś się można dowiedzieć więcej. Tak jak, jaka symbolikę ma drzewo wotowe obok schronu na którym przybito setki figurek ukrzyżowanego Chrystusa?
Zagadka?
Znacznie mniej tajemnicze są dwa pomniki. Jeden poświęcono żołnierzom
83 pp 30 "Poleskiej" DP, którzy bronili tego odcinka w dniach 4 i 5.09.1939 r
Pomnik poświęcony pamięci żołnierzy 83 pp 30 "Poleskiej" DP, którzy walczyli na tej pozycji
oraz drugi poświęcony kpr. Antoniemu Stefaniakowi. Żołnierzowi AK pseudonim "Sek" zamordowanemu w zasadzce tym miejscu przez UB - MO w 1946 r.
Pomnik kpr. Antoniego Stefaniaka "Sęp" AK, zamordowanego w 1946 r przez UB i MO
Spotykamy w tym miejscu jeszcze dużą, kilkunastoosobową grupę turystów rowerowych z Bełchatowa i odnajdujemy znajdujący się w pobliżu kolejny schron bojowy. Ósmy na naszej trasie.
 
Pozycja wysuniętą. Ogniem swoim blokuje podejścia od wsi Magdalenów
Drogę do niego zagradza nam rzeczka. Drugi raz w tym dniu pozostawiamy rumaki na wolnym wybiegu. Ach ach jak pięknie wyglądają oczekując na dalszą jazdę.
W oczekiwaniu na jeźdźca.
Kawałek dalej przy głównej drodze Szczerców - Łask znajduje sie tablica informacyjna. Identyczna z tą, którą widzieliśmy wcześniej, chociaż w znacznie lepszym stanie wizualnym.
Tablica informacyjna przy drodze Szczerców - Łask

Pamiętałem, że w tym miejscu jest ta tablica. Wojtek, też przejeżdżał tą drogą wiele razy. Ale ani ja, oni on nie widzieliśmy nigdy bunkru, stojącego 100m dalej, na środku pola. Jak to możliwe? Nie wiadomo, ale jednak zdziwiliśmy się, że on tam stoi. Widać żeby znaleźć trzeba szukać.
Się maleństwo schowało na środku pustego pola
Tego schronu nie polecam. Obok jest jakiś prymitywny tor dla smrodziarzy i cały bunkier zaśmiecony jest bańkami po oleju silnikowym, puszkami i innymi odpadami. Widać smrodliwy sport, brudne obyczaje.

Odbijamy na Lubiec i znajdujemy drugą perełkę naszego przejazdu. Dojazd trudny. jakąś pseudodrogą przez pola dookoła zaoranego pola, ale było warto. W końcu docieramy do tradytora dwustronnego. 
Pierwszy na naszej trasie tradytor dwustronny.
Posiada on dwie strzelnice i mógł prowadzić ogień w dwóch sektorach. Jest też nieco większy od swoich monotematycznych współplemieńców. Ten dodatkowo jest jeszcze wciąż obsypany.
Ziemny nasyp widoczny od prawej strony
Tak powinien wyglądać każdy z tych schronów. Tradytory były schronami do prowadzenia ognia flankującego. Ściana z otworem strzelnicy jest naturalnie, konstrukcyjnie osłabiona. Aby zatem osłonic ją przed ogniem bezpośrednim, głownie artylerii płaskotorowej lokalizowano ją skierowaną na sektor boczny. Od strony przewidywanego ataku npla. wystawiony był właśnie ten nasyp chroniący dodatkowo bunkier. Nasyp powinien mieć strukturę złożoną z grubego materiału przy ścianach bunkru zasypanego drobniejszym na zewnątrz. Zniszczenie tak zamaskowanego i zasypanego obiektu było bardzo trudne. Tradytory zatem nie broniły się same, ale walcząc w linii ogniem swym powinny wzajemnie asekurować swoje pola podejścia poprzez ostrzał z bocznych sektorów. Były to umocnione punkty oporu wyposażone w ciężkie karabin maszynowy, połączone pomiędzy sobą sieciami transzei, które najczęściej bezpośrednio przechodziły przez przelotnię schronu bojowego. Te, które zwiedzaliśmy powinny wytrzymać jednokrotne, bezpośrednie trafienie pociskiem 150mm oraz wielokrotne trafienia pociskami mniejszych kalibrów. Powinny, jednak we wrześniu `39 roku nie miały takiej odporności. Wynika to z faktu, ze zaczęto budować je dopiero w czerwcu, zatem beton nie osiągnął jeszcze swojej pełnej wytrzymałości. Zabrakło tez czasu w większości przypadków na prawidłowe i pełne obsypanie bunkrów i dodatkowe zamaskowanie. Dodatkowe maskowanie było wykonywane poprzez nasypanie ziemi na dachu schronu (miał on specjalne wyprofilowane zagłębienie) i posianie tam trawy. Z konstrukcji bunkra wyprowadzano również druty, do których powinno montować się siatki maskujące.
Widoczne zapętlone pręty do mocowania siatek maskujących.
W praktyce tylko nieliczne bunkry doprowadzono do pełnej zdolności bojowej.

Porzucamy pozycję Lubiec oraz szlak wiodący przez pola i asfaltami kierujemy się na pozycje Faustynów. Tutaj wjechaliśmy na przepiękną groblę prowadzącą pomiędzy dwoma kompleksami śródleśnych rozlewisk objętych ochroną w ramach programy "Natura 2000".

Malowniczo i nastrojowo

I byłoby naprawdę pięknie, gdyby to nie była zła droga. Zatem wracamy i po licznych jeszcze turbulencjach wjeżdżamy w pełnym deszczu i braku dnia do Faustynowa. 
Co było dalej to ciężko właściwie opisać. Bo nic nie było widać bo było ciemno. I nic nie było widać i słychać bo padało coraz mocniej. I droga, która na mapie była i nawet szlak tam miał być rowerowy skończyła się w bagnach i już jej nie było.

Zatem jak synowie marnotrawni przeprosiliśmy się z gruntową, rozjeżdżona, dziurawą pełna kolein i błota drogą we Florentynowie, ale jednak drogą, która fizycznie była, i wycofaliśmy się w strugach deszczu do najbliższego asfaltu. 

Tam nastąpiła gorzka chwila rozstania i ja popedałowałem na Zelów a Wojtek na Widawę, aby dotrzeć docelowo do domu.

Zatem pozycja Florentynów + jeden bunkier k/Grabna + jeden bunkier k/Chmielowca wiąż czekają na odwiedziny. 












2 komentarze:

  1. Piękny rajd ale bardzo trudny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostaliśmy w skórę. Nawet w dobre warunki pogodowe liczne piaszczyste drogi i korzenie.

      Usuń