Środkowa Pilica


 Środkowa Pilica

Termin: 15.08.2021

Rower: Giant Toughroad

Dystans: 127 km

 

Jednodniowy wypad w szeroko pojętą dolinę środkowej Pilicy. Na mapie była chmura punktów, z potencjalnymi atrakcjami. W głowie ogólny plan jak je połączyć w spójną wycieczkę. Miły dzionek improwizowanego włóczenia się po lokalnych drogach, dróżkach i bezdróżkach... też bywało. Jest skrzyżowanie, jest decyzja. Poniżej zapis co widziałem, bo że był to miły czas to chyba wiadomo... 


Wycieczkę zaczynam w Rozprzy. Miasto o długiej historii, dzisiaj mocno prowincjonalne.


Na wylocie miejsce funkcjonowania dawnego grodziska ukryte w krzakach w dnie doliny Luciąży.

Zanikające klimaty drewnianych domów na wsiach


Dojeżdżam do Tomawy. Tablica pamiątkowa. Wieś wzmiankowana już w 1398 r. Całkiem nieźle. Podoba mi się dbałość o pielęgnowanie lokalnej historii. Może stojąca za nią lokalna duma. A może jest to komplementarne. 



Jesteśmy na obrzeżach Regionu Świętokrzyskiego, zatem zaczynają się pojawiać partyzanci. Odbijam lekko, aby odwiedzić miejsce pochówku partyzanta o pseudonimie "Uparty". Ten hełm (bodaj wzór40) to tak symbolicznie rozumiem.


 Kieruję się do kultowego miejsca w tym obszarze, a mianowicie "Małpiego Mostu". Kładki rolniczej przerzuconej ponad nurtem Pilicy. Patrząc na nią, a już na 100% po spacerze, wyjaśnia się skąd ta nazwa. Dzisiaj pogoda doskonała, sucho a w Pilicy wody umiarkowana ilość. Przeprawa kładką z rowerem, w deszcz, ponad wezbrana Pilicą. Ach to nie jednemu wbiło się w pamięć. 



Kajakarzy też jak widać dostatek


Odwiedzam sąsiednie pole namiotowe znalezione na mapie. Rzeczywiście istnieje. Jest woda, kilka wiat i miła pani, która pyta czego tutaj szukam. 

 


Właściwie niczego. Tak sobie lukam. Wymyślam jakiś pretekst. Uśmiechamy się do siebie z tego wytłumaczenia... i jadę dalej. Zaznaczone mam grodzisko stożkowe "Surdęga". Pcham rower przez upiornie rozgrzane, nadpiliczne łąki. 

 


 Ile to ja już sobie razy obiecywałem, ze nie będę szukał takich miejsc. Przeważnie nic tam nie ma, czasem trochę krzaków. Upał, pot i muchy. I co wyszło z tych obietnic... ale teraz to już ostatni raz. Jest. Nawet nie jest tak źle. Jakiś zarys... no przynajmniej jakiś kopiec ziemi porośnięty krzakami i drzewami. Bywało gorzej.


 

Teraz trzeba pchać z powrotem. Znajduję jakąś dróżkę rolniczą przez łąki, które kierują mnie w stronę Majkowic. Momentami jest całkiem uroczo



 Na horyzoncie pojawia się Bąkowa Góra. To tam podążam na tym odcinku trasy.


Najpierw jednak Majkowice. Malownicze ruiny zamku, który niemal całą swoją historię stanowił siedzibę kolejnych banitów i rycerzy rozbójników. Docieram do niego od strony łąk. Świetnie widać walory obronne położenia. Nawet w suchy sierpniowy okres rower tonie w podmokłościach. 



Kolejny cel strategiczny to Bąkowa Góra.

Wcześniej jednak wizytacja rowów przeciwczołgowych. Pozostałości zimy 44/45`, kiedy Pilica stanowiła, a właściwie miała stanowić w zamyśle planistów Wehrmachtu, ważną linię obrony. 



 Rowy wciąż są doskonale czytelne w terenie, chociaż procesy denudacyjne znacznie już zaobliły ich morfologię. 

Podziwiam ogromne bizony na preriach. Sierpień żniwa w pełnej krasie

Miejsce obozowiska oddziału AK "Robotnik". Tablice pamiątkowe ukazują miejsca, gdzie znajdowały się ziemianki, w których oddział spędzał miesiące zimowe. Łatwo wyobrazić sobie jak trudne to musiały być warunki bytowania.




Dalej bardzo smutna refleksja. Miejsce stracenia kilkunastu żołnierzy AK, którzy zginęli już po zakończeniu wojny z rąk SB i NKWD. To boli szczególnie. Niemal wszyscy mieli około 20 lat. 


Ale zostawmy to. Droga wyprowadza mnie z lasu i kieruje się prosto na Bąkową Górę. 

 


Tutaj wspomnień wiele. Wszak dwa tygodnie praktyk z klimatologii i meteorologii na trwałe wpisały się w studenckie wspomnienia. Jadę i oglądam znajome miejsca. Co nieco się przypomina, ale nie wszystko nadaje się do publikowania, z tego co się przypomina :)

Otwierają się widoki na największe pasmo górskie Województwa Łódzkiego, czyli Pasmo Przedborsko-Małogoskie Gór Świętokrzyskich z dumną Fajną Rybą dzierżącą prymat najwyższego wzniesienia województwa.


Co ciekawe Łódzkie ma dwie najwyższe góry. Drugą jest Góra Kamieńsk, ale ona nie jest wzniesieniem naturalnym.

Bąkowa Góra, zamek i pałac Małachowskich/ prywatne. Szczelnie zagrodzone. Napis głosi, ze wstęp zabroniony. Można dzwonić do właściciela. No cóż. Ja nie dzwonię. Jadę dalej. Coraz więcej własności prywatnej na zasobie historycznym. Taki widać mamy klimat.

Kolejne na trasie jest Chełmo. Dawniej wielki majątek. Teraz kwintesencja wsi PGRowskiej. Ze swoimi blokami jak z kosmosu. Majątek jednak kwitnie. Widać, ze zakłady działają nadal.



Stara gorzelnia odnowiona. Podobnie jak pałac i park. Bardzo miłe miejsce. Nie wiem czy jestem tam legalnie, bo wszystko ogrodzone, chociaż brama szeroko otwarta na tereny parkowe.


Jednak to co mnie przyciągnęło tutaj to Góra Chełmo. Wybitny element morfologiczny. Taka ślęża Doliny Pilcy :)

Na szczycie znajdowało się grodzisko. Dojazd nie jest jednak łatwy. W końcu znajduję jakąś drogę wbijającą się w zwartą ścianę lasu i zboczy. Jest całkiem górsko :)


Jednak na szczycie jest nagroda. To grodzisko to była metropolia. Co najmniej 4 linie wałów wskazują na rozwój wielkiej osady obronnej. Nawet obecnie potrafi zaimponować skalą. 


Wciąż są widoczne fosy otaczające zewnętrzny pierścień wałów.


Zjeżdżam do kamieniołomów. Mają dodatkową wartość dla gościa z Pabianic. Z piaskowca, właśnie z tych kamieniołomów, zostały wykonane niektóre elementy dekoracyjne najstarszego kościoła w moim mieście. 

Świetnie też widać przebieg i zasięg procesów wietrzeniowych

 Jest też moment górskiej drogi :)

W Kobielach Wielkich spotykam dobrego znajomego z Łodzi. Posiedzieliśmy razem na ławeczce. porozmawialiśmy o Chłopach i Ziemi Obiecanej. 



Ciekawy patent z budką telefoniczną i telefonem do Reymonta. Dzwonisz i słuchasz opowieści na wybrane tematy... jest ok.



Położony po sąsiedzku dwór w Kobielach Wielkich to jednak wielki wstyd. Ok. Reymont tam nie mieszkał, ale wizytówka to i tak marna. 



Mijam wapiennik. Ładnie odnowiony, gdzieś obok jak głoszą napisy znajduje się strzelnica. Teren prywatny.


Dwór w Trzebnicy. Czerwona tablica głosi, ze to szkoła, ale mam nadzieję, ze raczej zapomniano jej zdjąć. Dobrze to nie wygląda. Tablica upamiętniająca Krystynę Skarbek, która mieszkała w Trzepnicy a zasłużyła się jako agent polskiego i angielskiego wywiadu w czasie II wś.



I wycieczka się skończyła...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz